Patriota.pl

Środa, 24 kwiecień AD 2024, dziś imieniny Bony, Horacji, Jerzego

Patriota.pl » Dzieje » Autonomia uniwersytecka po polsku »
Szukaj:   

Autonomia uniwersytecka po polsku

Wielu ludzi w Polsce zna moje perypetie sądowe. Te zatem pomińmy-tym bardziej, że do finału sprawy daleko. Myślę, iż o wiele ciekawsze są- skrzętnie skrywane przed profanami- okoliczności wyrzucenia z Uniwersytetu Opolskiego "kłamcy oświęcimskiego". Ręczę, że po przeczytaniu tego krótkiego tekstu prawnicy ulegną niekontrolowanemu atakowi śmiechu albo po raz pierwszy w życiu wypiją o jedną lampkę koniaku za dużo. Natomiast ludzie młodzi sposobiący się do kariery naukowej natychmiast ogłoszą odwrót na z góry upatrzone pozycje. Naturalnie zakładając, że nie są admiratorami popularnego w III RP środka ochronnego : wazeliny. Żeby nie być gołosłownym, przedstawiam oto niektóre cytaty i streszczenia wywodów z wewnątrz uczelnianych dokumentów dotyczących sprawy nieprawomyślnego (czyli nielewomyślnego) doktora Ratajczaka; dokumentów będących wytworem ludzi niedouczonych, pełnych złej woli, a nade wszystko strachliwych.

Obrazek nr 1. Kwiecień 1999, uczelniany początek sprawy Ratajczaka.Telefony i faxy z całej Polski (i nie tylko) do rektoratu Uniwersytetu Opolskiego. Bardzo Ważna Osoba z Ministerstwa Edukacji Narodowej: "jak go (Ratajczaka) nie wyrzucicie, nie ma dla was żadnych grantów... to jest poważna sprawa... Pan rozumie - poważna..." Dzwonią "ludzie Wiesenthala" ("bojkot").Ucieszny przerywnik w postaci telefonu od p.Jerzego Urbana ("zajmę się tą sprawą,hmh").Telefon z Ministerstwa ("a może by tak tytuł kwestionować. Co on pisał w doktoracie... aha... no to nie").

Obrazek nr 2. Rzecznik dyscyplinarny UO, p.prof.Wiesław Łukaszewski (psycholog), uczelniany prokurator w sprawie Ratajczaka, udziela wywiadu "Gazecie Wyborczej" (nr 84, 10-11 kwietnia 1999, wydanie ogólnokrajowe), w którym stwierdza :"Zapewniam, że jeśli dr Ratajczak zostanie na uczelni, wielu z nas z niej odejdzie".Czyni to przed wstępną rozmową wyjaśniającą z obwinionym drem Ratajczakiem. Poza tym zapomina, że w systemie polskiego prawa obowiązuje zasada, iż osoba powołana do funkcji np.rzecznika dyscyplinarnego (czyli uczelnianego prokuratora), która publicznie wygłasza jakiekolwiek poglądy, w tym przede wszystkim negatywne w stosunku do osoby podsądnego, z mocy prawa jest wyłączona z uczestnictwa w czynnościach procesowych. Łukaszewski jednak nie zostaje wyłączony- pomimo pism słanych przez dra Ratajczaka do J.M.Rektora UO, prof. Stanisława Nicieji ("prywatnie"- promotora Jego dysertacji doktorskiej).

Obrazek nr 3. Zgodnie z paragrafem 11. ustęp.2 Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 23 pazdziernika 1991 roku w sprawie postępowania dyscyplinarnego wobec nauczycieli akademickich (Dziennik Ustaw, nr 99, pozycja 440), rzecznik dyscyplinarny ma za zadanie "wszechstronne wyjaśnienie okoliczności sprawy, z uwzględnieniem okoliczności przemawiających zarówno na korzyść jak i niekorzyść osoby, której dotyczy postępowanie". Tymczasem rzecznik Łukaszewski celowo nie przedstawia pochlebnej opinii na temat pracy zawodowej obwinionego (wystawionej przez dyrekcję Instytutu Historii UO), nie przedstawia pozytywnych (żeby nie powiedzieć:entuzjastycznych) opinii studentów i absolwentów UO na temat pracy obwinionego , nie przedstawia pozytywnych, okresowych ocen pracy obwinionego (także tych pochodzących z okresu bezpośrednio poprzedzającego zawieszenie go w czynnościach nauczyciela akademickiego!!!), nie przedstawia świadków, którzy podważaliby jego zawodowe umiejętności, nie określa (naprawdę: "ręce i nogi opadają") czasu i okoliczności popełnianego przez niego "przestępstwa" ,polegającego na mówieniu na zajęciach dydaktycznych nieprawdy o Holokauście (ustawiczny brak świadków oskarżenia!). Naturalnie Komisja Dyscyplinarna UO (czyli sąd uczelniany) przechodzi nad tym do porządku dziennego. Wszystko jest w porządku. Pan rzecznik jest O.K.

Obrazek nr 4. (czyli gwałt zbiorowy na prawie).Komisja Dyscyplinarna UO wyrokująca w sprawie Ratajczaka w składzie: :p.prof.W.Kaczorowski (historyk średniowiecza),p.prof.M.Dymkowski (psycholog) p prof.K.Czaja (chemik), dr . hab. S. Grochalski (prawnik, przew. Komisji) oraz ks. dr. Kandzioch (jego zadaniem było zapewne zbawienie buntowniczej duszy doktora; w każdym razie w czasie uczelnianych rozpraw milczał jak zaklęty, a potem szybciutko podpisał się pod wyrokiem skazującym na naukową banicję obwinionego). Otóż owa Szanowna Komisja (raz jeszcze podkreślam-sąd uczelniany) przed rozprawą zabawiała się w dokonywanie ocen związanych z książką "Tematy niebezpieczne" i osobą obwinionego. Dwa przykłady. Jak wynika z protokołu z I posiedzenia Komisji (16 grudnia 1999) p. prof. Dymkowski raczył był zauważyć: "należy szybko zająć się sprawą dr Ratajczaka, tak aby przestał on nadal kompromitować uczelnię". 24 stycznia 2000r. przewodniczący Komisji, Grochalski, wygłasza-nadal przed pierwszą rozprawą- taką oto myśl na zebraniu szacownego ciała dyscyplinarnego (zgodnie z protokołem):"Nie przystoi sprzeniewierzanie się prawdzie oczywistej". Wypowiedzi te-podkreślam to z całą mocą- miały miejsce przed rozpoznaniem sprawy. Reasumując: po co bawić się w proces, dr Ratajczak już jest skazany.Stalinizm zmartwychwstał w Opolu.

Obrazek nr 5. Komisja Dyscyplinarna UO orzeka: opolski doktor nie ma prawa wykonywać zawodu nauczycielskiego przez 3 lata (mało kto wie, że zakaz ten obejmuje również 6-letnich berbeciów z"zerówek"; nie wiem jak jest w przypadku żłobków). Ratajczak odwołuje się do Komisji Dyscyplinarnej przy Radzie Głównej Szkolnictwa Wyższego, podnosząc przedstawione -delikatnie mówiąc - "nieprawidłowości". Ta 20 pazdziernika 2000 r. odrzuca rzetelną i popartą zródłowo argumentację "antysemity i rasisty" (komisji przewodniczy p.prof.M.Bojarski z Uniwersytetu Wrocławskiego), chociaż wcześniej (o torturo ty moja) musi wysłuchać 2- godzinnego ratajczakowego speechu na temat historii rewizjonizmu historycznego ,w tym rewizjonizmu Holokaustu. I to w szacownych murach Ministerstwa Edukacji Narodowej w Warszawie.

Obrazek nr 6. Skazany na "trzy lata" Ratajczak ma prawo odwołać się od powyższego orzeczenia do... tej samej Komisji Dyscyplinarnej (gdyby skazano go na naukowe "dożywocie" ,miałby możliwość odwołania się do Sądu Najwyższego; uważam ,że jego sędziowie -po analizie wyczynów wyżej wymienionych "sądów uniwersyteckich"- udaliby się na zasłużony wypoczynek zdrowotny).Bądzmy jednak sprawiedliwi. Pozostaje mu ostatnia prawna furtka nadzieji- p. Andrzej Zoll, rzecznik interesu publicznego. Tyle tylko, że wyżej wymieniony uprzejmy był stwierdzić w lipcowym numerze " Znaku" (A.D. 2000): " Ci, którzy powołują się na wolność słowa, broniąc prawa do głoszenia takich poglądów, jakie zawarł w swej broszurze Dariusz Ratajczak (reakcyjni profesorzy z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu uczyli mnie,że broszura kończy się na 67. stronie; "Tematy niebezpieczne" są znacznie grubsze), musi pamiętać,że nieograniczona wolność to pożywka dla przyszłego dyktatora (przyznają Państwo: argumentacja na poziomie debila; panie rzeczniku, to nie jest inwektywa, to tylko diagnoza!) .I dzisiaj trzeba przeciwko wypowiedziom łamiącym tabu protestować.Potem może być za pózno." Koniec, kropka. Trumna zamknięta.*

* - Czekam na polemiczny tekst ze strony Szanownych akademików. Jestem gotów założyć się o wasze stopnie naukowe wyproszone w epoce Gierka lub za późnego Stalina , że żadnej polemiki nie będzie.

[Aktualności] [Współczesność] [Dzieje] [Kultura] [Wiara] [Hobby]
(c) 2000-2009 Patriota.pl. Wszelkie przedruki za zgodą redakcji.

Profesjonalne statystyki odwiedzin