Patriota.pl

Piątek, 26 kwiecień AD 2024, dziś imieniny Marii, Marzeny, Ryszarda

Patriota.pl » Współczesność » Opowiadanie, przestroga »
Szukaj:   

Opowiadanie, przestroga

Opowiadanie to władzom, mającym ochotę na legalizowanie zbrodni aborcją zwanej, ku przestrodze dedykuję.

Pobudka

Był chłodny listopadowy poranek. Nad chatami malej słowiańskiej osady unosiła się mgła. Rozpoczynało się codzienne życie w Boguborzu. W chacie Gościmira panowała cisza, którą zaraz miał zakłócić nagły krzyk gospodarza.
- Ci los!
- Co jest? odparła poślubiona mu Chwalisława Dziatki pobudzisz!
- Co jest, pytasz? Znów mnie zmora męczyła! odparł wyraźnie zirytowany Gościmir A tym razem tom ją na własne oczy widział odparł gospodarz powstając z słanego słomą łoża.
- Jaka zmora wszak ty nie dziewka, a mężów zmory co najwyżej raz na czas jakiś się niepokoić ośmielają.
- Jak mówię, że zmora to zmora! Dusić mnie we śnie poczęła, ale ja jej nie daruję! Zabije gada, Widziałem ją jakem Gościmir, gdym się przebudził i otworzył oczy to mi się pod postacią myszy w kącie pokazała! O tam! Gościmir pokazał ręką na kąt.
Wtem z siennika powstał młody Niemysł, najstarszy, 14 letni syn gospodarza.
- O cóż te krzyki tatko? Znów Ci zmora spać nie dała?
- Milcz! chwytając w ręce gruby kij, przecedził przez zęby wyprowadzony z równowagi Gościmir
- Ale za co? Ja tak na poważnie.....
- Nie na ciebie nicponiu, choć i tobie się należy.... Tam jest widziałem jak się schowała..... wtem zamachnął się kijem po czym uderzył nim w podłogę drewnianej chaty, rozległ się hałas, Gościmir nieopatrznie rozbił stojący w kącie dzban z wodą.
- I co zrobiłeś? - Odparła zdenerwowana Chwalisława. Niemysł natomiast, spojrzał na wściekłą wąsatą twarz ojca, i zdecydował iż najlepszym rozwiązaniem będzie opuszczenie domostwa oraz spacer nad pobliskie jezioro. Nad jezioro o którym ludzie mawiają, iż pełne jest pięknych rusałek co go niezmiernie intrygowało, i nie bacząc na ostrzeżenia i zakazy rodziców regularnie odwiedzał to miejsce.
- Ano nic nie zrobiłem odparł żonie trochę skruszony Chwalisław. Sama widziałaś... była tam....
- Zmora?
- Nie mysz, to znaczy zmora, którą rano widziałem jak się w mysz przemieniła. Na Swarożyca! Czary! Ja nigdy kijem nie chybię. Gdzie jest nicpoń? Zaraz ci pokażę. ale Niemysł już dochodził w okolice jeziora, a że rodzic rękę ma mocną, to ani myślał pomagać ojcu w udowadnianiu matce, iż ten kijem nie chybi.
- Nieważne, dziatki pobudziłeś. Z posłań wstało młodsze rodzeństwo Niemysła: 7 letni zawsze wesoły Chocisław i o rok starszy złośliwiec Cierpisław.

Jezioro

Tym czasem Niemysł doszedł nad jezioro. Mgła już opadała i na niebie pojawiało się listopadowe słońce, jednak wciąż było chłodno. A Niemysł rano nie miał czasu aby się ubrać, był jedynie w przykrótkich spodniach i szerokiej koszuli, na nogach miał sandały. Usiadł więc w otaczających jezioro krzakach na ogromnym kamieniu i przyglądał się czystej jak łza wodzie. Z dziecięcą naiwnością czekał aż uda mu się podejrzeć rusałki. Pamiętał znakomicie jak mało brakowało, a ujrzałby jedną. A faktycznie ją już ujrzał, co prawda z daleka, lecz następstwa okazały się dla niego bardzo przykre. Było to ostatniego lata, gdy rano wyszedł na poszukiwania rusałek. Przycupnął na tym samym kamieniu co teraz i patrzył. Nagle przy brzegu w odległości jakiś 200 kroków ukazała mu się jedna całkiem naga, biorąca poranną kąpiel. Wpatrzył się w nią, i się ogarnął go strach. Zerwał się z nóg i począł uciekać, pewnie by uciekł i opowiadał o rusałkach do końca życia, gdyby nie to, iż dogonił go i wykarbował mu skórę jej mąż posilający się nieopodal jagodami. A że chłopisko potężne i ma rękę jak niedźwiedź to i siniaki schodziły mu przez 60 nocy. Ów drab nazywa się Wolimir i jest drwalem. Jakby tego, że go sprał było mało, to jeszcze powiedział o wszystkim ojcu, który także wymierzył biednemu Niemysłowi kilka razów. Wtedy Niemysł już planował skończyć z poszukiwaniem rusałek, lecz niezwykła magia tego miejsca sprawiała, że nie mógł się powstrzymać. Chłopak siedział tak nad wodą, aż do południa, kiedy to ze znużenia, oraz strachu przed ojcowską ręką, która nie lubiła gdy Niemysł włóczył się godzinami poza domem postanowił wrócić do osady. Wtem usłyszał w wodzie jakiś złowieszczy plusk. Struchlał ze strachu, gdy nagle jego oczom ukazała się okropna, niska sina postać o zielonych włosach i nieproporcjonalnie wielkiej głowie.... dotychczas o utopcach młodzieniec słyszał jedynie z opowiadań, wiedział iż ktoś, kto wejdzie w paradę utopcowi jest już skończony.

Sprzeczka

Tymczasem Gościmir, otrząsnąwszy się po porannej walce ze zmorą postanowił odwiedzić znanego w całej osadzie kawalarza i moczymordę Borzymira. Ten tęgi chłop, o wąsach długości jednego łokcia właśnie konsumował kaszę popijając ją trunkiem, wydawał przy tym głośne dźwięki. Wtem do izby wszedł Gościmir.
- Sława, dobry Borzymirze
- Sława, sława, a kasza stygnie odparł radośnie gospodarz Uraczycie się gościu? Wszak jadło jeszcze ciepłe.
- Nie dziękuję, nie to mnie sprowadza.
- Tak, a co?
- Ano nic, zwykła nuda.
- A więc jak zjem to też będę miał czas na nudę, ponudzimy się razem.
- Słyszeliście może, że się Sulisławowi utopiec na jeziorem pokazał? Mnie tez dziś zmora nocna męczyła. Mówię, wam Borzymirze coś w powietrzu wisi. Baby mówią, że osadzie grozi coś niedobrego.
- A jak ich słuchasz to też jesteś baba.
Te słowa wypowiedziane przez przyjaciela mocno dotknęły Gościmira. Wszak babą się nie czuł, ani na babę nie wyglądał.
- Samś baba, a do tego głupia jak pień. odparł podniesionym tonem kto nie wierzy w moc demonów, sam się ich ofiarą kiedyś stanie.
- A już ci ja dam, pniem mnie w mej chacie taki ktoś będzie nazywać. Precz mi z oczu, a jak zobaczę to psem poszczuję!
- A szczuj zdrów, ten twój pies ze starości już zęby potracił. odparł Gościmir i wyszedł z chaty Borzymira.

Czego chcesz utopcze?

Niemysł chciał uciekać ale ogarnął go taki strach, iż nie mógł ruszyć nogą. Siedział zdrętwiały na kamieniu, nie był w stanie wydusić z siebie żadnego dźwięku. Wtem utopiec podpłynął do brzegu i unosząc się na wodzie rzekł do chłopca.
- Czego szukasz tutaj biedny głupcze? Czyżbyś nie słyszał, iż to jezioro jest miejscem cierpienia dusz niespokojnych? Czyżbyś nie wiedział, że może czekać cię tutaj śmierć?
- Aaaallllleeeee.... zdołał z siebie wydusić młodzieniec.
- Lecz kontynuował utopiec będziesz mi potrzebny.
- Czego chcesz ode mnie utopcze? przełamał się Niemysł
- Ma historia jest straszna. Zginąłem, zanim dano mi szansę przyjść na świat. Kasztelan twej osady zhańbił mą matkę, lecz ta ze strachu przed władzą nikomu o tym nie powiedziała. Gdy się okazało, że mnie w łonie nosi okrutnik postanowił ją zamordować. Wezwał do siebie dwóch wojów, i rozkazał im, aby ją w jeziorze utopili. Przyszli oni po mą matkę w nocy wsadzili do dużego wora. Następnie w czółnie wypłynęli na głęboka wodę, gdzie wrzucili ją, w właściwie nas w otchłań. Było wtedy piękne gwieździste niebo, a księżyc świecił w pełni. Teraz nadszedł czas zemsty, i to ty nieszczęśliwcze będziesz jej narzędziem.
- Ale jak? wykrztusił z siebie osłupiały ze strachu chłopak.
- My się jeszcze zobaczymy. spokojnie odparł utopiec, po czym dodał Dziś gdy słońce zajdzie. Pamiętaj.

W domostwie

Niemysł przyszedł do domu blady jak śnieg, w drzwiach przywitał go wściekły po dzisiejszej sprzeczce ojciec.
- Gdzież się włóczyłeś nicponiu. Tylko mi się nie wykręcaj bo wybatorzę.
- Ano nigdzie tatko.
- Nigdzie?
- Hmm.... to znaczy tu i tam..... próbował ratować skórę Niemysł.
- Łżesz! krzyknął ojciec Ja widzę boś blady.
- Tatko, przepraszam, blady bom poszedł nad jezioro. Możesz mnie wybatorzyć, lecz powiedz co mam robić ja biedny nieszczęśnik. Bom utopca widział i ten mi mścić jego zabójcę kazał.
- Dobry Dadźbóg niech ma nas w swojej opiece, mów jak to było.

Wyprawa z ojcem

Już zmierzchało gdy polną drogą w stronę jeziora szybkim krokiem podążał Gościmir, dwa kroki za ojcem szedł zziajany i wystraszony Niemysł.
- Ty milcz gdy ja z nim rozmawiać będę powiedział ojciec, po czym dodał Bo tu każda nierozwaga może się śmiercią skończyć.
Gdy doszli nad jezioro było już po zmroku. Księżyc odbijał się od tafli wody, drzewami poruszał lekki aczkolwiek mroźny listopadowy wiatr. Do jeziora opadały złociste o tej porze roku liście. W powietrzu wisiało coś niezwykłego.
- Demony tu są odparł ojciec Miejmy się więc na baczności. Niemysł twierdząco skinął głową po czym udali się na miejsce gdzie chłopak został zaczepiony rankiem przez utopca.
- To tutaj odparł syn Siedziałem na tym kamieniu wskazał palcem na leżący nad wodą głaz po czym swój wzrok skierował na taflę jeziora i wskazując na wodę powiedział Tam mi się ukazał, i tutaj podpłynął.
Wtem obaj usłyszeli w wodzie plusk. Nawet potężnej budowy Gościmir osłupiał ze strachu. Ten niezwykłej odwagi mąż teraz poczuł jak i pod nim uginają się kolana. Ich oczom ukazał się utopiec.
- Dobrze, że jesteś młodzieńcze. Lecz tutaj na chwilę przerwał Co on tutaj z tobą robi?
Zapanowała cisza. Niemysł miał od ojca przykazane by się nie odzywać, lecz i tak nie byłby w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Cisze przerwał silniejszy podmuch wiatru. W końcu Gościmir się przemógł.
- To mój syn pierworodny, kto przeciw niemu występuje, i na mnie rękę podnosi. odparł pewnym głosem po czym się zastanowił, czy dobrze zrobił stawiając sprawę w ten sposób.
- Twardy i mężny jesteś człowiecze. odpowiedział utopiec, a zwracając się do Niemysła rzekł A i ty o szczęściu mając takiego ojca mówić możesz. Mnie takiego nie dano. Mnie bóg Rod inne przeznaczenie przypisał. Jestem skazany na wieczną niewolę w tych odmętach. Muszę topić jak mnie utopiono, musze krzywdzić jak mnie pokrzywdzono. Lecz nadszedł czas zemsty, nadszedł czas odwetu, i mój wyrodny ojciec musi zginąć. Kto utopił utopion być musi. Wy tu kasztelana Tomisława do mnie w gościnę w wodne odmęty przyprowadzicie. On w mroźnym dniu Święta Zmarłych był zrodzony, a i przed najbliższym Świętem Zmarłych ma umrzeć. Jego ciało nie spłonie w chwale, a jego kurhanu w zimie nie będą ogniska rozgrzewać. Jego dusza nie pójdzie do Nawii. On po wieczność ze mną, tu będzie pokutował. Jak ty waleczny mężu z twym synem pod jedną strzechą mieszkasz, tak i on ze mną tutaj pozostanie. Takie jest jego przeznaczenie.
- To co mówisz jest okrutne - odparł Gościmir.
- Lecz takie jest przeznaczenie, takie są słowa Roda.
- To okrutne, lecz niech się wedle twego stanie. My ci go przyprowadzim, lecz reszta do ciebie należeć będzie.

Powrót

Do domu wracali milcząc. Było już ciemno, droga którą szli była ledwie dostrzegalna. Ojciec jednak rozglądał się po bokach, sprawiał wrażenie zdenerwowanego. W jego głowie pojawiały się sprzeczne myśli. Zastanawiał się czy zgadzając się na żądanie utopca postąpił godnie. Zadawał sobie pytanie co o tym myśli Niemysł, jednak mimo wszystko bał się o to zapytać syna. Nagle zdał sobie sprawę z wewnętrznego tchórzostwa. Nie mógł zrozumieć uczucia, które po raz pierwszy w nim się odezwało jak to możliwe, iż on ojciec boi się zadać pytanie swemu synowi? Gdy dochodzili do osady Gościmir zdecydował się odezwac do syna.
- Jesteś już dorosły, wiosen masz przeszło czternaście, więc wiedz, iż są w życiu decyzje które należy podejmować z męstwem. Są takie chwile w których trzeba być mężem, a nie białogłową. I to sobie do śmierci zapamiętaj. chłopiec milczał A wiedz synu kontynuował Gościmir że kara jest rzeczą sprawiedliwą, że utopiec cierpi bo był niewinny, a kasztelan z własnej winy cierpieć będzie. A matce nic nie mów, ani rodzeństwu twemu, ani nikomu o tym nie rozpowiadaj.
- Jak kasztelana nad jezioro przyprowadzimy? zapytał się Niemysł.
- Moja w tym głowa. Urwał dyskusję ojciec, i tak milcząc wrócili do domu.

Kupcy

Ranek był piękny. Nad pobliskim lasem powstawało słońce. Niebo było jasne, zapowiadał się pogodny dzień. Kasztelan poranne uwielbiał przechadzki. I tym razem jak co dzień obchodził gród. Serdecznie witał się z napotkanymi mieszkańcami. Dzisiaj był w znakomitym humorze wszak dzionek zapowiadał się piękny, a żona jego Jesrosława miała lada dzień począć dziecko. Nagle jego oczom ukazała się potężna sylwetka Gościmira.
- Witaj zacny kasztelanie przywitał go Gościmir, po czym dodał jak dziś dzionek wam się Tomisławie podoba?
- Ano podoba się podoba.
- Perun ładną pogodę nam dziś dać raczył, a i Swarożyc dobry dzień da.
- Dobrze mówicie, od dobrze.
- A słyszeliście, ze kupcy zamorscy mają dziś nas odwiedzić mości kasztelanie?
- Ano nie słyszałem.
- Nad jeziorem mają się zatrzymać.
- Jak to do osady nie zajadą?
- Nie wiem, trzeba będzie pójść i ich zaprosić
- Ja tak mówicie, to z wojami mymi tam się dziś wybiorę.
- Z wojami kupców witać? Toć wam nie przystoi. Wszak kupiec człek zwykły, a nie pan żaden. Ja z wami pójść mogę, a i syna wezmę, by i on zobaczył.
- Może i rację macie. Jak swar w pełni na niebie wzejdzie bądźcie pod bramą, to zobaczyć pójdziemy. - odparł kasztelan.

Krótki (szybki) koniec (zbrodniarza)

Gościmir był człek prawy i zrobił co mu zrobić kazano.... jeszcze tego samego dnia kasztelan dołączył do grona utopców....

[Aktualności] [Współczesność] [Dzieje] [Kultura] [Wiara] [Hobby]
(c) 2000-2009 Patriota.pl. Wszelkie przedruki za zgodą redakcji.

Profesjonalne statystyki odwiedzin